Czy spotkaliście się kiedyś z hipotezą, wedle której rośliny reagują na muzykę? Albo z taką, że wolą muzykę klasyczną od rocka? Czy same są w stanie komponować własne utwory? Przygotowaliśmy dla Was kilka ciekawostek na temat muzykalności natury. Sprawdźcie sami!
Naukowcy i znawcy roślin nie są zgodni co do tego, czy rośliny mają swój gust muzyczny. Można znaleźć na ten temat rozmaite badania, jednak ich wiarygodność pozostaje …hmm – dyskusyjna. Nie ma natomiast żadnej wątpliwości, że rośliny same muzykują.
Rośliny nie wdzierają się jeszcze na szczyty muzycznych list przebojów, nie znaczy to jednak, że nie wydają dźwięków: delikatny ruch powietrza wprawia liście, pędy i kwiaty w drżenie, co staje się początkiem swoistej symfonii natury. Łatwym do usłyszenia przykładem może być miarowy szum traw. Niektóre gatunki roślin, takie jak oczar wirginijski czy łoskotnica strzelająca, same z siebie wydają głośne dźwięki, kiedy ich dojrzałe owoce pękają ze specyficznym trzaskiem.
Istnieją już społeczności muzyków, kompozytorów, naukowców i programistów, których łączy wspólne dążenie: tworzenie muzyki przy pomocy roślin. Jest to możliwe dzięki przekształcaniu biologicznych procesów w dźwięki rozpoznawalne przez ludzkie ucho.
Swego czasu wśród fanów muzyki generatywnej było głośno o urządzeniu MIDI Sprout, które pozwalało artystom wykorzystywać biologiczne dane do kontrolowania sprzętu muzycznego. Chcąc posłuchać kompozycji roślin w domowym zaciszu, internauci tłumnie wsparli kampanię na Kickstarterze, która zaowocowała powstaniem przyrządu PlantWave.
Jak działa sonifikacja danych biologicznych? Elektrody umieszczone na liściach przechwytują drgania wywołane przez bodźce zewnętrzne oraz zamieniają je w muzykę. O tym, które impulsy przekształcić w nuty MIDI, decyduje mikrokontroler wykonujący ich pomiar. Czujniki łączą się z urządzeniami mobilnymi przez Bluetooth, co pozwala na sprawny odsłuch gotowej kompozycji. Trzeba przy tym podkreślić, że PlantWave to urządzenie z dziedziny artyzmu, a nie przełomowej nauki – niewykluczone jednak, że przy jego pomocy uda się zaobserwować jakieś intrygujące wzorce.
Innym rozwiązaniem jest przyrząd powstały w ramach społeczności Damanhur o nazwie Music of the Plants, który łączy się z rośliną poprzez dwa czujniki (jeden umieszczony na liściu, a drugi na korzeniu). Mierzą one rezystancję pomiędzy oboma punktami i przekładają ten opór na nuty.
Co ciekawe, algorytmy są czułe jedynie na wybrane procesy biologiczne, dzięki czemu pozostawiają przestrzeń na ciszę: równie istotny środek wyrazu. Ze wspomnianych urządzeń korzystają artyści (w tym pianistka Chiyo Kaigi czy Master Plants Orchestra), ale także osoby, które szukają roślinnej muzyki do medytacji lub którym zależy na pogłębieniu więzi z naturą.
Muzyka generowana przez rośliny jest zagadnieniem bardziej artystycznym, czy wręcz – duchowym, niż naukowym, choć wspomnieć trzeba o badaniach neurobotanicznych dotyczących zdolności roślin do generowania dźwięków oraz reagowania na nie. W 2012 roku zespół naukowców z Australii i Wielkiej Brytanii, pod kierownictwem Moniki Gagliano, opublikował głośny artykuł na temat bioakustyki roślin. Wykazywał on, że korzenie młodej kukurydzy nie tylko generują w wodzie powtarzalne, głośne dźwięki o częstotliwości ok. 220 Hz, ale także – reagują na dźwięki z zewnątrz. Przy odbiorze analogicznych sygnałów zmieniają one kierunek wzrostu na zgodny ze źródłem dźwięku. Te obserwacje mogą skłaniać do myślenia, że stymulacja roślin dźwiękami, czy szerzej – muzyką – jest możliwa.
Wpływ muzyki na rośliny jest wdzięcznym tematem dla miłośników zieleni, jednak nie cieszy się zbytnim zainteresowaniem naukowców. Poważniejsze badania na ten temat są nieliczne. W latach 60. XX wieku naukowcy Richard Klein i Pamela Edsall z Nowojorskiego Ogrodu Botanicznego, wykorzystując ściśle naukowe metody, ustalili, że muzyka, niezależnie od jej gatunku, nie wywarła żadnego wpływu na wzrost aksamitek. Nie zniechęciło to jednak innych osób o wątpliwych kompetencjach naukowych, do prowadzenia własnych badań z wykorzystaniem metodologii w najlepszym razie budzącej zastrzeżenia.
Na pierwszy plan wysuwa nam się Dorothy Retallack – gospodyni domowa, śpiewająca także w kościołach i domach pogrzebowych. Po wyedukowaniu swoich dzieci sama zapisała się do Temple Buell College, a w 1968 roku na kursie biologicznym rozpoczęła prace nad wpływem muzyki na rośliny. Pięć lat później wydała głośną książkę The Sound of Music and Plants, w której dowodziła, że rośliny marnieją i umierają w ciągu kilku tygodni od rockowej muzyki Led Zeppelin, czy Jimiego Hendrixa, odchylając swoje łodygi i korzenie od źródeł dźwięku.
Zdecydowanie wolą muzykę klasyczną Bacha oraz indyjskiego Raviego Shankara, przy której rozkwitają, a petunie obracają swoje kwiaty w jej kierunku, próbując objąć liśćmi głośniki.
Tym samym zupełnie przypadkiem podzielały gusty muzyczne samej badaczki. Niestety – badania pani Retallack pełne są błędów i uproszczeń. Pracowała ona na małej liczbie okazów, zmieniała stanowisko badań w ich trakcie, a pomiar wilgotności wykonywała własnym palcem. Dziś jej wysiłki określane są mianem „złej nauki” (bad science). Mimo tego jej obserwacje podbiły popularną prasę i to właśnie jej zawdzięczamy powielany po dziś dzień mit, jakoby rośliny źle reagowały na rocka, za to wzrastały bujnie przy dźwiękach muzyki klasycznej.
Choć dr Daniel Chamovitz w książce „Zmysłowe życie roślin” zaznaczył dobitnie, że wciąż nie udało się udowodnić roślinom żadnych muzycznych preferencji, wyniki domorosłych badań Dorothy Retallack także dziś inspirują rzesze ludzi i organizatorów wydarzeń. Przykładem są choćby koncerty muzyki klasycznej dla publiczności złożonej z samych roślin.
Jeśli chodzi o koncertową muzykę dla kwiatów, warto wiedzieć, że w 2011 roku The Royal Philharmonic Orchestra wykonała ponad trzygodzinny recital w Cadogan Hall. Na widowni londyńskiej sali koncertowej zasiadło ponad 100 różnych gatunków roślin, które wysłuchały m.in. utworów Mozarta. Teoretycznie miało to pomóc przetestować wpływ muzyki klasycznej na ich wzrost, ale za projektem nie stał żaden uniwersytet ani instytut, ale… kanał zakupowy QVC.
Podobna akcja miała miejsce w czerwcu 2020 roku, tym razem w Barcelonie. Salę Gran Teatre del Liceu otworzono wówczas po paru miesiącach pandemicznego lockdownu, a kwartet smyczkowy wykonał Chryzantemy Pucciniego dla blisko 3000 roślinnych gości. Dyrektor artystyczny przedsięwzięcia chciał w ten sposób skomentować związek kultury z naturą oraz oddać hołd pracownikom służby zdrowia – po koncercie rośliny trafiły do pracowników lokalnego szpitala.
Choć wiemy już wiele o wpływie roślin na nasze życie – że zieleń uspakaja, a rośliny poprawiają jakość i zwiększają wilgotność powietrza, to jednak ich muzyczna wrażliwość pozostaje dla nas tajemnicą. Może cały czas czekają na kompleksowe badania z tego zakresu, nucąc sobie tymczasem z doniczek ulubione kawałki, jak nikt nie słyszy?
Źródła:
Daniel Chamovitz, Zmysłowe życie roślin, Warszawa 2013.
Elisia Guerena, The Plants That Make Music, popularmechanics.com.
Ewa Zaraś-Januszkiewicz, Muzykalne rośliny, eduscience.pl.
Wał Miedzeszyński 472X lok. 2
03-994 Warszawa, Polska